Dzień wcześniej jadąc do Krakowa, podróżowałem we mgle. Poranne słońce przebijało się przez nią zostawiając ślady swoich promieni. Widok bajeczny. Postanowiłem, że następnego dnia wybiorę się do Tyńca zabierając drona. Miałem nadzieję zrobić kilka kadrów z powietrza. Marzyło mi się zrobić zdjęcie klasztoru górującego nad morzem mgieł. Przyjechałem na miejsce jak jeszcze było ciemno. Wiedziałem już, że mgieł nie będzie. Niebo było bezchmurne. Byłem trochę zrezygnowany. Kolejna pobudka, kolejny wyjazd i kolejny brak warunków do fotografii. Na choryzoncie dostrzegłem kilka chmur. Miałem nadzieję, że wiatr zdoła je przygonić nad klasztor o wschódzie słońca. Postanowiłem, że zdjęcia będę robił z ziemi. Zacząłem chodzić z aparatem i szukać jakiegoś sensownego kadru. Chmury napływały nad opactwo. Zaczęło wstawać słońce rozświetlając je od spodu. Gra promieni słonecznych na chmurach zaczęła tworzyć niesamowity spektakl. Nagle złapałem się na tym, że zamiast fotografować podziwiam to co się dzieje. Każda kolejna minuta, każdy centymetr podróży słońca na nieboskłon powodowała zmianę kolorów. Do tego dość szybko przesuwały się chmury. Zacząłem fotografować. Efekty poniżej.
Leave a reply